Cały ranek, Krzątałem się z kuchni na kanapę, i spowrotem Czekając jakby na coś, co przyjść miało I przelać się Na papier wirtualny A A W estetyce się nie mogło zmieścić To coś Bo mi polskie znaki się wykrzywiają I rozwiązania nie ma NIGDZIE A słońce krzyczy WYJDŹ Ale przecież Moje nieuchwytne Myślisz, że pójdzie ze mną? Myślisz, że pójdzie? To słońce napawa wielokrotnością Tak tęsknotą co radością I cieszy mi się i tęskni Zawsze za tym czego nie ma Tego biegu po zakurzonym poboczu wzdłuż nowo wyasfaltowanej drogi Do ciebie Żeby wszystko było w jednym miejscu I co, że jest wszystko i wszędzie? Skoro ja być nie mogę Wszędzie i wszystko Tak mi się zdaje Tak mi się zdaje Że wszędzie i wszystko To za dużo Za dużo Może tu wszystko jest rzeczywiście, zupełnie Na odwrót Może w pełni zacząć by interpretować Że więcej znaczy mniej A mniej... Wszystko Za dużo Tylko żeby nic innego A wszystko to to A wszystko to to