Rozsypało się Wysypało Nie ma chyba co zbierać Za bardzo Układać, też nie Kolorów, kształtów, dźwięków Za dużo
To pójdę już, może Nie ma tu nic Budynki i szmery myśli Zaplątane w dociekanie O czymś co istnieje lub nie A na pewno dzisiaj To nie
Coś mi szepcze, że Trochę się chyba zgubiłem Między sensem a bezsensem Między szukaniem a znalezieniem Nie mam siły szukać Zostawię, zapomnę Pójdę sobie, już, teraz, stąd Tak naprawdę nigdy mnie tu nie było Czy ktoś mógłby nacisnąć przycisk?
Pstryk Coś wybucha, eksploduje Nic nie czuję Dokąd iść i co robić? Gdy nic nie ma sensu Zostawić raz jeszcze wszystko… I pobiec przed siebie Gdzie nie będzie nic Nikogo I może mnie Też nie będzie
Tylko świt, bliskość ziemii, podmuch wiatru Śpiew serca, smuga słońca i uśmiechu Górski potok, dłonie w trawie Zapach lasu, cisza jak nicość Pustka i ciemność Niebo pełne gwiazd tak bliskich jak nigdy I serce pełne aż się wylewa