Dźwięki zmiękły, umysł zwolnił Jakiś spokój wypełnił przestrzeń w ciele Zatrzymałem się w samym centrum ludzkiej fali Pędzącej we wszystkich kierunkach Myśl znalazła drogę Przestałem chcieć Brak sensu i bezcelowość pędu zaprowadziła mnie do domu Coś umarło, żeby z pustki zrodzić spokój. I ani to szczęście, ani to smutek Ani zysk, ani strata Jestem I nic więcej nie ma
(…) Stan który trwał krótką chwilę Skąd się wziął Dokąd poszedł Siedzę właśnie i się zastanawiam Za oknem ciemno i chyba zimno Gwiazd nie widać, księżyca nie ma Lampki niebieskie za to są, z dwóch stron nawet I czerwone, od komina produkującego chmury Noc sprzyja pisaniu Ciekawe dlaczego Mniej chyba wszystkiego, więc przestrzeni jakby więcej Skoro śmierć nie istnieje To co istnieje? Nic nie istnieje Jeśli nic nie istnieje To i mnie nie ma A jednak Jestem.