Gdy się uda To zasypiam... A jednak W monotonnym niewyspaniu Wybudza mnie poduszka mokra I rozdzierająca rozpacz Że umrzemy Wszyscy I że oto widzę Każdą chwilę najpiękniejszą Twoje oczy I trawę i rzekę i słońce I bieg dla niczego i po nic By być I obecnością tą się zwyczajnie Cieszyć Aż zachłysnąć Bo w istocie Nic nie jest istotniejsze A jednak Już było I nie wróci I widzę teraz Jaką cenę za każdą taką Chwilę Przyszło i przyjdzie Zapłacić Łzą Gorzką i gorzką Gorzką i gorzkniejszą Aż może w końcu pojawi się Ta wyczekiwana Łza Wdzięczna i spokojna